BOROWCZYK ROMUALD.
Wielka Klonia 1942 rok. Przyjęcie Romka. Na zdjęciu Romek z rodzicami.Renatka córka Romka napisała tak:
Co do wspomnień o Ojcu – są skromne- miałam Go do 9 roku życia – odszedł nagle..Pamiętam Ojca jako pracowitego człowieka, zawsze gotowego do pracy i chętnego do pomocy – jak nie prace w ogródku to w Warszkowie – po prostu nie zastąpiony i tak zwana złota rączka. Tak opowiadała często o Ojcu moja Mamuśka i często dodawała „ umiał zawsze zrobić coś z niczego „ zdolna bestia z Niego była. Pamiętam z Warszkowa, jak Ojciec krzątał się z braćmi na podwórzu ciągle coś robiąc i naprawiając.Strasznie kochał zwierzęta. Pierwszy nasz psiak Pegi – tak zwana “galaretka” – karmiona była przez pana szyneczką, on sam jadł salcesonik. Nasz drugi psiak – szczeniaczek przygarnięty w zimie na ulicy wabił się “Nora”. To było naprawdę wierne psisko i pies Romka. Oglądając sport leżał na podłodze a Nora na wersalce – tak właśnie pies na wersalce. Ta psinka była przy Panu do ostatniego jego oddechu
tu kończy się zbyt krótka opowieść o Romku – szkoda- zmarł młodo w wieku 45 lat w drodze na działkę w Słupsku.
BOROWCZYK Romuald
Drugi syn Antoniego i Gertrudy.
Pierwszym dzieckiem był Henryk BOROWCZYK , ur. w 1928 roku w Gordanowie.
Trzecie dziecko to: Genowefa BOROWCZYK ur. w 1934 roku w Sarnowie.
OJCIEC CHRZESTNY AUTORA STRONY
KILA SŁÓW O MOIM CHRZESTNYM
Ja wspominam Romka jako „Warszkowską złotą rączkę”. Dziadek Antoni zawsze niecierpliwie czekał chwili kiedy pojawi się w Warszkowie . Powód? Wujek naprawiał wszystko i wszystkim. Zapach nafty i ropy w „jego” warsztacie, oraz zachrypnięty głos to moje wspomnienie. Ten warsztat zachował się do dzisiaj /szerokie ciemnie drzwi na lewo od domu/. I jeszcze jedno !! mój pierwszy rower, koloru czerwonego marki „BOBO”, który dostałem na moje 5 urodziny. Wujek przyniósł ten rowerek wraz z kolegą do mojego domu w Sławnie przy ul. Jedności narodowej nr. 20. Rower owinięty był cały “fabrycznie” papierem toaletowym! Romek31_miniKiedy ja „Wracałem” do Warszkowa babcia Gertruda zawsze kazała pochować wszystkie rowery bo….. Ziutkowi wystarczyły 2 / DWA DNI /i rowery, jak i ich właściciele z utęsknieniem wyglądali Romka !! A do sklepu musieli chodzić piechotą 0k. 3 km. Mogli je chować lub nie, rowery po 2 dniach nadawały się tylko do naprawy ! Ja tam byłem SZEFEM !